Wstyd? Tak, wstyd!

Wraz z początkiem wiosny pisaliśmy o wyrwanych młodych cisach zza przystanku na pl. Brodowicza. Dziś – temat może bardziej wstydliwy. Ale może nie, bo zdarzający się w Choroszczy nader często i, z czego nie zdajemy sobie sprawy, kosztujący Gminę Choroszcz niemałe pieniądze. Wydane, delikatnie mówiąc, w… błoto.

IMG_20211110_094333_TEN.jpg

Chodzi mianowicie o toy-toyowych wandali, którzy z lubością przewracają, niszczą i demolują publiczne mobilne szalety. Obiekty te zostały ustawione w miejscach szczególnie często uczęszczanych przez mieszkańców i odwiedzających Choroszcz, m.in. przy „Kominowym Bajorze”, na skwerze przy Rynku 11 Listopada czy na Bulwarach przy ul. H. Sienkiewicza.

Dla zwykłego człowieka niezrozumiały jest fakt, że komuś przyjemność sprawia niszczenie, demolowanie, a nierzadko przewracanie tych obiektów. Efekt jest. Co więcej, bywa nawet spektakularny. Tylko: po co? Tym bardziej, że koszt naprawy, a nierzadko pełnej wymiany tej zwykłej sławojki, to tysiące złotych. Nie, nie setki – tysiące. Na szczęście w miejscach publicznych w Choroszczy jest pełen monitoring i, miejmy nadzieję, zdemaskowanie wandali przez policję, to tylko kwestia czasu. Ale, dziwi nas, że komuś tak się nudzi i chce się tak „uprzyjemniać” sobie czas…

Wstyd? Tak. Wstyd. O tym pisać, ale przede wszystkim to robić. Po co, jaką „potrzebę” dzięki temu toy-toyowi wandale załatwiają? Nie nam to rozstrzygać. Ale to my – wszyscy mieszkańcy ponosimy koszt takich zdarzeń. Koszt niemały. Szkoda. I wstyd.

Powrót na początek strony