Uratowaliśmy bocianie gniazdo
O bocianach przy ul. Bocianiej w Łyskach można by napisać historię. Lokum klekoczących zwiastunów wiosny jest w tym miejscu od co najmniej 37 lat, i co roku ma skrzydlatych lokatorów. Właśnie ze względu na ich stałą obecność w Łyskach, mieszkańcy nazwali jedną z ulic miejscowości – Bocianią właśnie. Jednego roku lokum biało-czarno-czerwonych gospodarzy zaatakował jastrząb, to potem nie pozostawały gniazda bez strażników-wartowników. Nie raz o to miejsce ptaki między sobą zacięcie walczyły – wygrywał najsilniejszy i on w Łyskach zostawał. W tym roku na wiosnę, w dolnych partiach bocianiej struktury zalęgły się wróble – dość szybko musiały ją opuścić. Ale prawdziwy dramat rozegrał się w czwartek 15 lipca: nawalne burze i wiatry, które przetaczały się przez Podlasie, powaliły stare drzewo, na którym zamieszkiwała 6-osobowa bociania rodzina. Nie mogliśmy tego tak zostawić: dzień później postawiliśmy słup i nową konstrukcję. Potem działy się tylko cuda.
O tym, że udało nam się pomóc bocianom z Łysek – to mało powiedzieć. Mieszkańcy są z nimi związani od lat i co roku nie tylko na nie czekają, ale także z ciekawością, a nierzadko pełni emocji, przeżywają bocianie losy: gdy samce walczą o gniazdo, gdy rodzą się młode, gdy odlatują, albo gdy gniazdo próbują zawłaszczać inni skrzydlaci bracia.
Gdyby bociany nie były im tak drogie, nie nazwaliby przebiegającej tuż obok gniazda ulicy – Bocianią właśnie. Dlatego, jak się okazało, że od silnych wiatrów i nawałnic powaliło się drzewo, na którego szczycie bociania rodzina wychowywała młode, mieszkańcy od razu zainterweniowali. Nie mogli patrzeć jak bociany z kalenic dachów obserwują rozpad swego domu.
Gmina Choroszcz zadziała od razu i na drugi dzień nieopodal dawnej bocianiej siedziby stanął słup z nową konstrukcją pod gniazdo, a pracownicy magistratu ułożyli w niej pozostawione i w miarę trwale splecione części dawnego gniazda. Nie byliśmy pewni czy boćki to zaakceptują, bo przecież to nowe miejsce, wokół głośny sprzęt i ludzki zapach. Natura jest wyjątkowo wrażliwa pod tym względem.
Aż tu nagle… Tata-Bocian minął zabudowania, słupy i przewody elektryczne i usiadł na nowym gnieździe! Najpierw strzegł go hardo. Po kilku chwilach, nieco uspokojony, dziobem zaczął badać ułożenie patyków i konarów. Po chwili znów odleciał. Już zrezygnowaliśmy, pomyśleliśmy, że jednak boćki nie zaakceptują naszej oferty. Ale on tylko na moment nas opuścił, by na miejsce powrócić nie sam, a z… Panią Bocianową! Nie pytajcie Państwo jakie było nasze zdziwienie i radość, oczywiście! Poczuliśmy się tak, jakby gospodarz swej drugiej połówce chciał pokazać nowe lokum, a ona miała je zaakceptować.
Czy tak się ostatecznie stanie, nie wiemy. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by bocianom z ulicy Bocianiej w Łyskach zapewnić dom na resztę lata.
Parę bocianów z ulicy Bocianiej w Łyskach zostawiliśmy ich w ich bocianich uzgodnieniach. Miejmy nadzieję, że zanim odlecą, zdecydują się zamieszkać w nowym domu na nowo, wraz z czwórką swoich pociech. I, oczywiście, przybyć do nas kolejnej wiosny. Czekamy!