Nowosiółki – cmentarz ofiar nazizmu
Nekropolia w Nowosiółkach to cmentarz ofiar nazistowskiego ludobójstwa. Według różnorodnych źródeł, zostało tutaj zamordowanych od 400 do 700 pacjentów. Ale groby łącznie kryją ponad 4000 ofiar, w tym: cywilów, duchownych, a także zakładników i partyzantów zamordowanych w latach 1941-1944 przez niemieckiego okupanta.
W sierpniu 1941 roku hitlerowskie władze okupacyjne podjęły decyzję o likwidacji pacjentów szpitala psychiatrycznego, który w latach okupacji sowieckiej znajdował się w budynku plebanii w Choroszczy. Przebywało w nim około 100 osób. 550 chorych znajdowało się pod opieką okolicznych rodzin. Ofiary były przewożone do lasu w Nowosiółkach samochodami ciężarowymi. Tam Niemcy dokonywali egzekucji. Źródła podają, że w tym miejscu mogło zostać zamordowanych od 400 do 700 pacjentów. Egzekucja w Nowosiółkach została dokonana przez żołnierzy Wehramchtu.
Przy czym groby łącznie kryją ponad 4000 ofiar, w tym: cywilów, duchownych, a także zakładników i partyzantów zamordowanych w latach 1941-1944 przez niemieckiego okupanta.
Nieliczną grupę chorych uratowały rodziny, u których przebywali pacjenci, wcześniej wyrejestrowując ich z listy podopiecznych szpitala. Wielu spośród chorych przeczuwało, jaki los zgotowali im Niemcy. Jedni próbowali ucieczki, inni domagali się spowiednika. Do historii cudów można zapisać przypadek kobiety, która od wielu lat, cierpiąc na histerię, poruszała się tylko na kolanach. Na wiadomość o grożącej śmierci wstała o własnych siłach, a następnie uciekła, chroniąc się w choroszczańskim kościele. Od tego czasu zaczęła chodzić. Personel medyczny podejmował próby ratowania pacjentów, którzy potrafili zrozumieć grozę sytuacji. W ten sposób udało się uratować kobietę, ukrywając ją w bieliźnie przeznaczonej do pralni. Dwóch pacjentów podjęło próbę ucieczki, lecz zostali zastrzeleni na skraju lasu. W trzech przypadkach, po złożeniu przez lekarzy deklaracji o stanie zdrowia pacjentów, Niemcy odstąpili od egzekucji. Jeden z uratowanych pozostał w domu swej opiekunki, dożywając sędziwego wieku. Przez wiele lat pomagał samotnej kobiecie w prowadzeniu gospodarstwa. Jednak większość, mających różne, nieraz ciężkie urazy psychiczne, poddawała się swemu przeznaczeniu obojętnie. Tylko mieszkańcy okolicznych miejscowości słyszeli odgłos salw karabinowych, płacz i krzyk ludzi.